poniedziałek, 24 października 2011

Pierwsza wizyta w Klinice

Mała sala z osobnym wejściem do szpitala, koło drzwi mały szyld RFL (Klinika Leczenia Płodności), miła Pani z recepcji, poczekalnia z wygodnymi fotelami....Pierwszą wizytę wspominam dobrze, spotkanie z lekarzem nie trwało długo. Lekarz wypytał się ile staramy się o dziecko, poinformował, że trzeba będzie  zbadać nasienie męża, mnie natomiast skierował na scan-prześwietlenie dróg rodnych za pomocą czegość co przypomina wibrator ( trochę węższy), nakłada się na niego prezerwatywę i wkłada poprzez pochwę. Badanie nieprzyjemne - jak u ginekologa.. Prześwietlenie nie wykazało rzadnych zmian. Za jakieś parę dni mieliśmy wrócić do kliniki na pobranie nasienia męża. Zostałam jeszcze poproszona do udania się do toalety i włożenia sobie do pochwy patyczka (podobny do tego, którym się czyści uszy, tyle, że o wiele dłuższego), następnie musiałam go włożyć do małej próbówki, w której była jakaś sustancja. Miałam zamieszać patyczkiem, wyciągnąć go  i zamknąć próbówkę, patyczek wyrzucić, a resztę zanieść do pielęgniarki. Nie jestem pewna na to to było, ale podobne do badania cytologicznego....