poniedziałek, 30 stycznia 2012

Pobranie jajeczek i transfer embrionu

W czwartek pojechaliśmy do kliniki na pobranie jajeczek. Dostałam silne środki przećbólowe dożylnie - miałam niezłą "bombę" po nich. Pobieranie następuje poprzez nakłucie jajników igłą (2 nakłucia). Nakłucie nie boli tak bardzo, ale w trakcie zaczęłam czuć ból gdy jajeczka były wysysane. Pielęgniarka podała mi większą dawkę znieczulenia. Miałam 6 jajeczek:) Na koniec dostałam czopek do pupy żeby do końca dnia nic mnie nie bolało. Późnej przez około 2 godziny musiałam zostać w klinice na wypadek krwotoku i reakcji na środek przeciwbólowy na bazie morfiny. Później cały dzień przeleżałam w domu.
W piątek musiałam zadzwonić do kliniki i dowiedzieć się czy doszło do zapłodnienia. Doszło - 5 embrionów. Jedno jajeczko okazało się  nie dojrzałe.  Co za radość - 5 embrionów:)
W niedziele stawiliśmy się na transfer embrionów; okazało się że 1 jest w bardzo dobrej kondycji co się bardzo rzadko zdarza, a 4 są w dobrej kondycji.. A więc embriolog zdecydował na transfer 1 embrionu a resztę zamrozimy.
Transfer  trwała 10 minut, bezbolesny. Teraz przez 14 dni, od wczoraj muszę brać progresteron w  żelu dopochwowo, a po 14 dniach test ciążowy i zobaczy co i jak.
Póki co mam w sobie małego, jak mój mąż mówi "bąbelka" i nawet zaczął już do niego mówić i całować mój brzuch. Kochany Jest:)

sobota, 21 stycznia 2012

Scan

Na szczęście po zastrzykach zaczęłam się czuć lepiej, nie tak do końca bo wciąż pociłam się na przemian z dreszczmi. Nie tak często, ale wciąż...
Na pierwszy scan pojechaliśmy w środę. Okazało się, że mam już parę jajeczek, ale nie są za duże. Po tym jak powiedziałam, że wciąż się nie zbyt dobrze czuję, doktor zleciła mi badania krwi na ilość hormonów. Po południu zadzwoniłam do kliniki, okazało się, że muszę zwiększyć dawkę zastrzyków. Dzięki temu, zaczęłam się lepiej czuć, zimne poty odeszły w zapomnienie:) W piątek byłam na drugim scanie; wszystko wygląda dużo lepiej i bardziej obiecująco. Znów pobrano mi krew i musiałam po południu zadzwonić i dowiedzieć się co dalej, okazało się, że muszę trzymać wciąż wysoką dawkę zastrzyków i muszę jechać na kolejny scan w niedzielę. 
Przyzwyczaiłam się do brania zastrzyków, nawet brzuch tak mnie nie boli i mam tylko małe ślady po igłach, a więc myślę, że nieźle sobie radzę:::)
Te poranne wstawanie i wyjazdy do kliniki ( 3 godziny  w obie strony) są męczące, ale wiem, że warto!!! Jesteśmy już tak blisko. Boję się, bo nie wiem jak to wszystko się skończy. Bardzo chciałabym szczęśliwego zakończenia, ale nigdy nic nie wiadomo. Mam nadzieję, że ktoś nad nami czuwa, że nam się uda.
Na dodatek mamy dużo innych problemów, dużo stresu, niepokoju.
Staram się ze wszystkich sił nie przejmować, być spokojniejszą......

piątek, 13 stycznia 2012

videao - jak zrobić zastrzyk

http://www.youtube.com/watch?v=zarOI17s424

Spray i zastrzyki

Dawno nie pisałam.... Byłam dosyć zabiegana....
Zaczęłam brać spray w połowie grudnia. Na początku czułam się dobrze, ale po tygodniu już było gorzej: złe samopoczucie, na przemienne uczucie gorąca z poceniem się do zimnych dreszczy. Nic miłego, strasznie męczące. Na przemian rozbierałam się i ubierałam.... W pracy się na mnie dziwnie patrzyli. Poza tym płakałam bez powodu, na nic nie miałam ochoty....To skutki uboczne brania hormonów.
Dziś wzięłam pierwszą dawkę zastrzyków. Bardzo się stresowałam przed, bo nie lubię zastrzyków. Mój mąż miał mi zrobić zastrzyk, ale stwierdził, że lepiej będzie jak sama to zrobię, bo będę lepiej czuła... Pielęgniarka wszystko nam wytłumaczyła, ale na internecie mój ukochany znalazł video o tym jak się przygotować do zastrzyku, jak go zrobić i co zrobić po. Bardzo nam się to przydało:) Mimo wszystko jak wzięłam pen do ręki i miałam wbić igłę w brzuch to ręce zaczęły mi drżeć, ale jakoś dałam radę. Trochę szczypało, a teraz trochę boli, ale ogólnie nie jest źle:) Mój mąż powiedział, że jestem dzielna:) Mam nadzieję, że po zastrzykach moje samopoczucie się polepszy i że nie będzie żadnych skutków ubocznych. A za parę dni jadę na pierwszy scan.