sobota, 21 stycznia 2012

Scan

Na szczęście po zastrzykach zaczęłam się czuć lepiej, nie tak do końca bo wciąż pociłam się na przemian z dreszczmi. Nie tak często, ale wciąż...
Na pierwszy scan pojechaliśmy w środę. Okazało się, że mam już parę jajeczek, ale nie są za duże. Po tym jak powiedziałam, że wciąż się nie zbyt dobrze czuję, doktor zleciła mi badania krwi na ilość hormonów. Po południu zadzwoniłam do kliniki, okazało się, że muszę zwiększyć dawkę zastrzyków. Dzięki temu, zaczęłam się lepiej czuć, zimne poty odeszły w zapomnienie:) W piątek byłam na drugim scanie; wszystko wygląda dużo lepiej i bardziej obiecująco. Znów pobrano mi krew i musiałam po południu zadzwonić i dowiedzieć się co dalej, okazało się, że muszę trzymać wciąż wysoką dawkę zastrzyków i muszę jechać na kolejny scan w niedzielę. 
Przyzwyczaiłam się do brania zastrzyków, nawet brzuch tak mnie nie boli i mam tylko małe ślady po igłach, a więc myślę, że nieźle sobie radzę:::)
Te poranne wstawanie i wyjazdy do kliniki ( 3 godziny  w obie strony) są męczące, ale wiem, że warto!!! Jesteśmy już tak blisko. Boję się, bo nie wiem jak to wszystko się skończy. Bardzo chciałabym szczęśliwego zakończenia, ale nigdy nic nie wiadomo. Mam nadzieję, że ktoś nad nami czuwa, że nam się uda.
Na dodatek mamy dużo innych problemów, dużo stresu, niepokoju.
Staram się ze wszystkich sił nie przejmować, być spokojniejszą......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz